czwartek, 27 marca 2014

Kwietniowe nowości w Rossmannach!

Tym razem nie włosowe, bo... nie widzę tutaj nic ciekawego do włosów. Jedynie rozszerzenia już wcześniej dostępnych serii, nic zaskakującego. Dziś skupimy się na innych rodzajach produktów, oficjalnie wchodzą one do sklepów 1 kwietnia, ale większość z nich pewnie już została wyłożona na półki :)



Rimmel Primer Stay Matte - baza pod makijaż





Kolekcja produktów Stay Matte została rozszerzona o bazę. Bazę można używać na 3 sposoby - pod makijaż, na makijaż lub solo. Nie wiem za bardzo jak by miała wyglądać aplikacja na podkład? Nie zniszczy to całego efektu? Stosował ktoś z Was taki sposób? Producent obiecuje mat przez 12 godzin.


Bielenda - arganowa mgiełka samoopalająca





Słońce coraz wyżej, temperatury coraz wyższe. Niedługo wyskoczymy z tych ton ciuchów i trzeba będzie pokazać nieco ciała. Bielenda przygotowała produkt w sam raz na tę okazję. Mamy tutaj oczywiście drogocenny i niesamowicie modny obecnie olejek arganowy. Producent zapewnia, że mgiełka jest łatwa w aplikacji, nie pozostawia smug i nie ściera się brzydko. Do tego odcień ma być naturalny i złocisty już po godzinie od aplikacji! Podobno jest też pozbawiona typowego dla samoopalaczy smrodku a w zamian za to pięknie pachnie. Ja zostałam zaciekawiona :)


Manhattan Clearface - krem BB





Nowa odsłona starego (czarnego) kremu BB. Wg obietnic krem tuszuje i walczy z niedoskonałościami cery, nawilża i matuje, działa przeciwbakteryjnie i kojąco, redukuje ilość sebum, pozostawia skórę promienną oraz chroni przed działaniem UV. Ponoć jest idealny nawet dla wymagających typów skór. To wszystko obietnice, ciekawe jak sprawuje się w rzeczywistości :)


Cztery Pory Roku odżywka 5w1 - skoncentrowana odżywka do paznokci i skórek z aktywnym kompleksem naturalnych olejków






Wiosna to też dobry czas by zadbać o paznokcie. Cztery Pory Roku przygotowało produkt, który intensywnie odżywia osłabione po zimie paznokcie. Olejki wzmacniają płytkę paznokcia oraz chronią przed rozdwajaniem, produkt pielęgnuje również przesuszone skórki. Aplikator z pędzelkiem ułatwia nakładanie i wchłanianie produktu. Olejki znajdujące się w składzie to: arganowy, rycynowy, sezamowy, awokado oraz oliwa z oliwek.


Fusswohl - olejek pielęgnacyjny do stóp





Olejki przeżywają teraz absolutny renesans. Nie ma co się dziwić - w końcu są świetne i to jak widać od stóp aż po czubek głowy ;) Tutaj mamy właśnie produkt do stóp, specjalnie przeznaczony do nóg zmęczonych. Zapach jest owocowo-świeży i połączony z masażem stóp daje ukojenie zmęczonym kończynom. Odpręża i relaksuje pozostawiając skórę gładką i nawilżoną. Chyba kupię mężowi - a niech masuje me stópki! :D



HiPP Babysanft - pianka do mycia twarzy i rąk


Według producenta jest to delikatna pianka, która nie wysusza skóry i nie szczypie w oczy. Produkt dedykowany dla dzieci, ale może spodobać się fankom delikatnej pielęgnacji. Zawiera BIO olejek migdałowy o doskonałych właściwościach odżywczych. Produkt dla alergików - nie zawiera mydła, konserwantów, oleju mineralnego ani substancji zapachowych.



I jak tym razem, wpadło coś w oko? :)



poniedziałek, 24 marca 2014

Plantil Olejek Różany - mój nowy przyjaciel

Olejek różany idealnie wpasowuje się w wystrój mojego bloga :) Róża sama w sobie też nie pozostaje mi obojętna, jak nic innego kojarzy mi się z dzieciństwem. Baza w krzakach róży choć kłująca to niezastąpiona a zapach różanych konfitur przygotowywanych z mamą zawsze będzie gdzieś w mojej głowie. Wiem, że nie każdy lubi zapach róży, ale mnie nie może się on kojarzyć inaczej niż pozytywnie, dlatego tak bardzo chciałam mieć ten olejek :)



Dziś chcę Wam przedstawić olejek różany Plantil. Zawsze przedstawiam Wam kosmetyki zaczynając od składu, jednak tutaj mamy po prostu 100% naturalnego olejku z róży damasceńskiej. I powiem Wam jedno - jej zapach jest obłędny. Uwielbiam róże i tutaj ten zapach to nie żaden sztuczny aromat, to najszczersza róża, jak prosto z krzaka. Mój mąż skomentował "mmm pączuszki" :)



Skoro mamy sam olejek różany to napiszę Wam nieco o jego właściwościach. Jest on szczególnie polecany do skóry suchej, wrażliwej i naczynkowej, świetnie sprawdza się też na skórze dojrzałej. Redukuje podrażnienia i uszczelnia naczynia krwionośne, regularnie stosowany daje trwałe nawilżenie i chroni przed działaniem czynników zewnętrznych. Nadaje się również do włosów, zarówno do tradycyjnego olejowania, jak i wcierania w końcówki włosów. Oczywiście oprócz właściwości odżywczych i nawilżających dochodzi jeszcze efekt aromaterapeutyczny - olejek różany relaksuje i odpręża a także może działać jako afrodyzjak.


Moja opinia:

Gdy otwarłam opakowanie pierwsze co mnie uderzyło, poza ślicznym różowym kolorem, to oczywiście zapach! Cudowny! Opakowanie to szklana buteleczka z zakrętką, niestety otwór bez dozownika/ogranicznika. Troszkę to przeszkadza, bo łatwo jest wylać za dużą porcję lub ubrudzić opakowanie. Olejek w odbiorze jest lekki, szybko się wchłania, nie miałam problemów z brudzeniem ubrań.


Jako, że olejek ma multum zastosowań to testowałam go na wiele sposobów:

1. Włosy
Moje uwielbiają oleje i różany również polubiły. Włosy są po nim miękkie i delikatne. Jednak moim ulubionym zastosowaniem będzie tutaj wcieranie w końcówki po umyciu - cudownie jest czuć we włosach zapach róży i to nawet na długo po użyciu! Trzeba oczywiście stosować go z umiarem, by włosów nie obciążyć.

2. Nawilżanie ciała
Świetnie się sprawdził, bo szybko się wchłania. Można zaraz się ubrać. Jest jednak chyba zbyt cenny by traktować go jako zwykłą oliwkę, dlatego wolę go mieszać z oliwką dla dzieci :) Wg. mnie oleje na ciało sprawdzają się najlepiej na mokrą skórę, dlatego stosuje go tylko zaraz po prysznicu.

3. Masaż
Czysta przyjemność, wszystko głównie rozbija się o cudowny, otulający zapach róży, który pozostaje na skórze, przyjemne uczucie odprężenia. Olejek ładnie ślizga się po skórze i rozgrzewa.

4. Kąpiel
Zdziwi się ktoś, gdy powiem, że cudownie pachniało? ;) Nie jest to jednak moja ulubiona metoda, ze względu na późniejszą potrzebę dokładnego szorowania wanny ;)

5. OCM
Z okazji posiadania tego olejku postanowiłam pierwszy raz wypróbować olejowe oczyszczanie twarzy. Zdecydowałam nie dodawać olejku rycynowego, czyli zastosowałam sam olej bazowy. Rytuał okazał się bardzo przyjemny, moja skóra jest lekko naczynkowa a po fakcie nie była ani zaczerwieniona ani podrażniona. Twarz była mocno nawilżona, miła w dotyku przez cały dzień. Nie było żadnego zapchania ani wysypu pryszczy, co aż mnie zdziwiło, bo moja skóra ma do tego skłonności.


Podsumowując olejek ten ma praktycznie same plusy:
  • świetne nawilżanie
  • wielofunkcyjność
  • cudowny i trwały zapach

Jedynym minusem jest dla mnie duży otwór opakowania. Ktoś może powiedzieć, że minusem jest również cena (ok. 38 zł/60 ml), jednak moim zdaniem jest ona adekwatna do składnika. Nie można się przecież spodziewać, że drogocenna róża pójdzie po cenie oleju rzepakowego ;)

Olejek ten kupicie w sklepie:

casablanca.sklep.pl


A Wy znacie czy nie? Lubicie naturalne olejki, macie swoich faworytów? :)


Olejek różany Plantil otrzymałam od sklepu Casablanca za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie. Zgodnie z jego regulaminem wyżej wyrażona opinia jest szczera i subiektywna.

czwartek, 20 marca 2014

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr!

Już jutro Pierwszy Dzień Wiosny! :) Świętujecie? W ogóle, czy ktokolwiek jeszcze świętuje ten dzień, poza uczniami ochoczo wybierającymi się na Dzień Wagarowicza? Czy wiedzieliście, że dawniej w naszej kulturze było to jedno z najważniejszych świąt?

źródło

Przesilenie wiosenne świętowane było przez starożytne ludy na całym świecie. Jest to swego rodzaju wygrana dnia nad nocą, w której nasi przodkowie dopatrywali się metaforycznej walki dobra ze złem.

W kulturze słowiańskiej obchodzono Jare Święto, bądź też Jare Gody przypadające właśnie na dzień równonocy wiosennej. Obchody skupiały się na pożegnaniu Zimy, utożsamianej ze złem, niepowodzeniem i śmiercią, poprzez spalenie i utopienie Marzanny. Marzanna (występująca też pod imionami Mora, Marena czy Śmiercicha) jest boginią/demonem zimy i śmierci. Wraz z przegnaniem Marzanny na świat przychodził Jaryło, bóg płodności zwiastujący wiosnę i nowe, lepsze czasy. Jaryłe wyobrażano sobie jako młodzieńca z wiankiem kwiatów na głowie, przybywającego na białym koniu. Majestatycznie ;) Całe święto było pretekstem do urządzania dużych i hucznych imprez! Nasi przodkowie lubili się bawić ;)

źródło
Impreza nie kończyła się jednak na jednym dniu wesołej bibki ;) Aby zapewnić sobie pomyślność na najbliższy sezon, przez kilka następnych dni robiono gruntowne porządki, pieczono kołacze oraz malowano jajka! Tak, tak - jajka :) Ten starosłowiański obrzęd miał wnosić do domu pozytywną energię i radość, zapewniać rodzinie powodzenie.*  Kulminacją tych obrzędów była... kolejna impreza! :D Organizowano ją na pobliskim wzgórzu, z ogromną ucztą, śpiewem i tańcami. Wszystkiemu towarzyszyło też wzajemne obdarowywanie się kraszankami. Czyż to nie były wesołe czasy? :)

Nazajutrz (tak tak, to jeszcze nie koniec!) obchodzono tzw. Śmigus - okładanie się wierzbowymi witkami (baziami). Prócz tego wykonywano rytualne obmycie się wodą, co po czasie przerodziło się we współczesny Śmigus-Dyngus. Zwyczaje te były dobrym pretekstem do końskich zalotów. Gdy chłopiec nie miał języka w gębie, by powiedzieć dziewczynie, że mu się podoba, to mógł ją przynajmniej wychłostać - dziś dla nieśmiałych mamy facebook :P

źródło
I na koniec mała ciekawostka - słyszeliście może opinię jakoby Słowianie przy okazji takich imprez organizowali dzikie i wyuzdane orgie seksualne? :D No cóż niestety Was zmartwię - nie robili tego. Nie ma na to żadnych historycznych dowodów. Wszelkie wzmianki na ten temat wywodzą się ze źródeł chrześcijańskich. Czemu? A no temu, że musiano jakoś zdyskredytować religię, której chciano się pozbyć. Podejmowano więc próby ośmieszania i szkalowania dawnych zwyczajów, aby wydawały się wstrętne i niegodne. A wcale takie nie były - były to bardzo wesołe i rodzinne święta odnoszące się z dużym szacunkiem do Matki Ziemi oraz przyrody.

To co? Pieczemy kołacze? :)

źródło
*[Obecnie został podpięty pod kulturę chrześcijańską ponieważ ludzie nie chcieli odrzucić swoich starych obrzędów i mimo zakazów świętowali je po kryjomu. Aby nie zniechęcać ich do nowej, narzuconej im wiary, Kościół musiał przyjąć pogańskie obrzędy jako swoje.]

poniedziałek, 17 marca 2014

Jedwab Joanna Styling Effect, czyli to co kochają końcówki włosów - analiza składu

Po Jedwab Joanny postanowiłam sięgnąć, gdy tylko zdecydowałam się wrócić do włosomaniactwa. Włosy miałam wtedy straszne i rozpaczliwie potrzebowałam czegoś, co pozwoli mi dotrzymać do wizyty u fryzjera. Moje końcówki śmiało mogły być wtedy pomylone z sianem, ale ten produkt pozwolił mi to zamaskować do czasu ostrego cięcia ;) Efekty moich ówczesnych poczynań możecie zobaczyć tutaj.
Zobaczmy co kryje się wewnątrz tej buteleczki:


źródło

Skład:

  • cyclopentasiloxane - emolient, silikon lotny, nie obciąża włosów 
  • dimethiconol - silikon zmywalny bez sls, emolient, wygładza i nadaje połysk 
  • cyclomethicone - silikon odparowujący z włosa, emolient, zapobiega odparowywaniu wody z włosa, wygładza 
  • isopropyl myristate - emolient, zmiękcza i wygładza włosy 
  • amodimethicone - emolient, wygładza i kondycjonuje włosy, ułatwia rozczesywanie i działa antystatycznie, nadaje połysk i sprawia, że włosy są miękkie w dotyku 
  • tocopheryl acetate - witamina E w formie estru, antyoksydant, przeciwdziała utlenianiu się tłuszczów i olejów zawartych w kosmetyku, zachowuje swoje właściwości nawet w czasie silnej ekspozycji na działanie UV 
  • parfum - zapach 
  • alpha-isomethyl ionone - składnik kompozycji zapachowych, potencjalny alergen 
  • benzyl salicylate - składnik kompozycji zapachowych 
  • butylphenyl methylpropional - składnik kompozycji zapachowych, potencjalny alergen 
  • citronellol - substancja imitująca zapach róży i geranium 
  • hexyl cinnamal - substancja imitująca zapach jaśminu 
  • linalool - substancja imitująca zapach konwalii, może uczulać 
  • limonene - składnik kompozycji zapachowych 


Podsumowanie:

Typowe serum silikonowe, wszystkie sylikony zmywalne łagodnym szamponem. Dużo substancji natłuszczających, oblepiających - idealnie dla końcówek. Mamy też kilka potencjalnie drażniących substancji zapachowych, ale wydaje mi się, że w produkcie, którego nie nakłada się w ogóle na skórę nie robi to dużej różnicy. Nie zawiera alkoholu. Jedwabiu też brak ;)


Moja opinia:

Szklane opakowanie bardzo przypadło mi do gustu. Czytałam inne opinie blogerek, którym ten fakt się nie spodobał, jednak ja uważam, że szkło zawsze jest wiele bardziej estetyczne od plastiku. Zdarzyło mi się upuścić buteleczkę na płytki, ale nic się nie zbiło. Pompka jest świetna, jak zużyje to umyje opakowanie i wleje tam coś innego, bo jest szalenie wygodne. Konsystencja jest gęsta i bogata, myślę, że podobna do biosilku, zapach przyjemny, lekko perfumeryjny i wyczuwalny na włosach. Przez jego gęstość należy go dozować ostrożnie. Ja stosuje go tylko i wyłącznie na same końce, nie nadaje się na długość. Wg mnie świetnie zabezpiecza włosy, używam go od 3 miesięcy (zamiennie z eliksirem Elseve, o którym pisałam w innym poście) i od czasu ostatniego podcięcia końcówki trzymają się w stanie bardzo dobrym. Świetnie radzi sobie też z maskowaniem suchych i rozdwojonych końcówek, jednak pamiętajcie: żadne serum nigdy nie zregeneruje ani nie naprawi zniszczonych końcówek! Na takie problemy pomaga tylko podcięcie, kosmetyki mogą jedynie czasowo zamaskować problem, ale nigdy go nie usuną.



środa, 12 marca 2014

Włosowe must have, czyli bez czego włosomaniaczka życia sobie nie wyobraża

 Jeśli chodzi o włosomanię, każdy kiedyś zaczyna. Podaję zestaw absolutnego minimum dla pięknych i zdrowych włosów :) czyli tzw. pielęgnacja "na biedę" :D

1. Łagodny szampon - do codziennego mycia włosów. Szukaj produktów, które nie zawierają sodium lauryl sulfate (SLS) oraz sodium laureth sulfate (SLES). Łagodne składniki myjące, które nie zniszczą Twoich włosów to np. cocamidopropyl betaine, coco glucoside, czy sodium lauryl glucose carboxylate. Mój ulubiony to oczywiście Facelle!



2. Szampon oczyszczający - w środowiskach blogerskich zwany "rypaczem". Stosuje się go raz w tygodniu, w celu oczyszczenia włosów z nadmiaru składników kondycjonujących. Ten szampon może już zawierać silniejsze detergenty, jednak najważniejsze jest aby był pozbawiony składników obciążających włosy. Niepożądane są tu wszelkie olejki, silikony, czy inne substancje tworzące na włosach ochronny film. Im prostszy skład tym lepiej. Jako szampony oczyszczające bardzo dobrze sprawdzają się proste, ziołowe szampony polskiej produkcji - dostępne w prawie każdym sklepie. Tutaj moim faworytem jest Barwa żurawinowa - pachnie obłędnie!



3. Odżywka lub maska do spłukiwania - tutaj wybór jest ogromny, od produktów drogeryjnych po apteczne. Wybierz coś co dobrze sprawdza się na Twoich włosach, co jakiś czas zmieniaj produkt, by włosy się nie znudziły. Ja jestem fanką hitu włosmaniaczek, czyli Kallosa Latte, ale używam też całej masy innych odżywek i masek.



4. Odżywka bez spłukiwania - jej głównym celem jest pomoc w rozczesywaniu włosów, nadanie im gładkości i blasku. Odżywki bez spłukiwania zawierają też substancje przeciwdziałające elektryzowaniu się włosów, co jest szczególnie ważne zimą, gdy jesteśmy na nie najbardziej narażeni. Aby nie obciążać przesadnie włosów wybierz odżywkę w spraju. Tutaj oczywiście ja wybieram mgiełki Gliss Kura :)



5. Serum na końcówki - niezbędne, gdy zapuszczasz włosy i nie chcesz dopuścić do ich zbyt szybkiego rozdwajania. Takie serum oblepia włosy, tworząc na nich warstwę chroniącą przed mechanicznymi uszkodzeniami, czyli ocieraniem i łamaniem. Ja obecnie stosuje Eliksir Odżywczy Elseve.



6. Olejek - nic tak nie zregeneruje i nawilży włosów jak stosowanie olei. Metoda stosowana od wieków przez wiele starożytnych ludów - nie bez powodu! Olejki wygładzają włosy, nawilżają, nadają blasku i przyspieszają porost. Stosowane na skórę głowy regulują wydzielanie sebum. Możesz używać dowolnego oleju np. oliwy z oliwek lub pokusić się o specjalne olejki do włosów. Ważne, aby olej nakładać przed myciem, na mokre lub suche włosy, możesz również pomieszać olejek z odżywką do spłukiwania. Nie obawiaj się przetłuszczenia - olej zmyje się nawet łagodnym szamponem. Ja od kilku miesięcy jestem wierna Vatice migdałowej.



A czego nie może zabraknąć w Waszej włosowej pielęgnacji? :)



poniedziałek, 10 marca 2014

Karmelowa miłość, czyli Nivea Lip Butter Caramel Cream - analiza składu

To niepozorne masełko do ust wrzuciłam spontanicznie na zakupach do koszyka. Ot ładnie wyglądało, karmelowy zapach kusił. Używam go już jakieś 2 miesiące i jestem zadowolona, ale zobaczmy co kryje się wewnątrz Nivea Lip Butter Caramel Cream:

źródło

Skład:

  • cera microcristallina - krystaliczny wosk mineralny, emolient (natłuszcza), zmiękcza i wygładza
  • paraffinum liquidum - parafina ciekła, emolient, zmiękcza i wygładza, wykazuje działanie regenerujące
  • polyglyceryl-3 diisostearate - emulgator, pozwala na połączenie fazy wodnej z olejową
  • butyrospermum parkii butter - inna nazwa to masło Shea, zmiękcza, wygładza, działa regenerująco, bogate w alantoinę i witaminy rozpuszczalne w tłuszczach
  • ricinus communis seed oil - olej rycynowy, nawilża i działa łagodząco
  • prunus amygdalus dulcis oil - olej ze słodkich migdałów, nawilża, natłuszcza i odżywia skórę
  • aqua - woda
  • glycerin - gliceryna, substancja nawilżająca, ułatwia przenikanie innych składników wgłąb naskórka
  • glyceryl glucoside - substancja nawilżająca
  • BHT - przeciwutleniacz, zapobiega jełczeniu tłuszczów zawartych w kosmetyku
  • linalool - substancja zapachowa
  • aroma - zapach
  • CI 77891 - dwutlenek tytanu, filtr UV
  • CI 77492 - barwnik

Podsumowanie:

 Mamy tutaj przyjemne masełko, pełne substancji nawilżających i natłuszczających. Aby kosmetyk nie był ciężki zastosowano parafinę zamiast wazeliny. Widać też kilka ładnych tłuszczów roślinnych, które poza swoimi właściwościami nawilżającymi wnoszą też działanie odżywcze, poprzez zawartość witamin i minerałów. Bardzo fajnym składnikiem jest też filtr UV, chroniący nasze usta przed szkodliwym działaniem słońca.

Moja opinia:

Opakowanie od razu przypadło mi do gustu, ogólnie nie lubię słoiczków i puszeczek, bo nie sprawdzają się przy długich paznokciach. Tutaj jednak nie ma tego problemu, bo puszeczka jest płaska i szeroka, więc nie zaryjemy po masełku paznokciem :) W odbiorze kosmetyk jest lekki i przyjemnie śliski - jak masełko! Zapach karmelu jest wyczuwalny, ale nie nachalny a właściwości nawilżające i natłuszczające są naprawdę przyjemne. Gdy nic nie jem i nie gadam utrzymuje się na ustach długo, w przeciwnym razie potrzebuje kolejnej aplikacji. Mimo częstego używania nie zużyłam nawet 1/4. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona i chętnie sięgnę po inne wersje tego masełka :)


źródła informacji o składnikach:
http://www.kosmopedia.org/encyklopedia/
http://wizaz.pl/chemia/ 

sobota, 8 marca 2014

Dzień kobiet - co tak naprawdę świętujemy?

Nie zdajecie sobie sprawy z tego jak wiele kobiet nie ma pojęcia o czym ma nam przypominać dzisiejsze święto. Matki nie edukują swoich córek, nauczyciele nie przekazują wiedzy uczniom. I potem słucham takich bzdur "nie świętuje tego komunistycznego święta" i scyzoryk by mi się pewnie wtedy w kieszeni otwierał, gdym tylko go miała. Kochane, nie bądźmy ignorantkami - każda z nas powinna wiedzieć to, co chce Wam dziś napisać!

Wiele kobiet myśli, że dzisiejszy dzień opiera się na tym, że to mężczyźni świętują istnienie kobiet, dziękują im za to, że są w ich życiu - dając im kwiaty itd. A tak naprawdę to jest dzień w którym to my powinnyśmy komuś podziękować. Komu? Naszym przodkiniom - innym kobietom. Jesteśmy im winne wdzięczność, bo gdyby nie one, gdyby nie ich odwaga i determinacja, nasze życie wyglądało by zgoła inaczej.

Jakie więc były początki tego święta? Za Wikipedią:
"8 marca 1908 roku na ulicach Nowego Jorku odbył się marsz 15 000 pracownic zakładów odzieżowych (upamiętniających z kolei podobny marsz z 1857 roku), domagających się praw politycznych i ekonomicznych dla kobiet. Zainspirowane tym marszem pracownice zakładów odzieżowych (głównie imigrantki) podjęły trzymiesięczny strajk zimą na przełomie 1909 i 1910 roku przeciwko wyzyskującym je właścicielom fabryk, tzw. "Powstanie dwudziestu tysięcy". Do pożaru natomiast doszło w nowojorskiej fabryce tekstyliów Triangle Shirtwaist 25 marca 1911 roku. Zginęło wtedy 146 osób (129 kobiet i 17 mężczyzn), z czego w większości ofiarami były żydowskie i włoskie imigrantki, w wieku od czternastu do czterdziestu ośmiu lat. Jedną z przyczyn tak dużej liczby ofiar było zamknięcie przez właścicieli większości wyjść z budynku, w tym na zewnętrzne klatki schodowe - powszechnie stosowana praktyka w tamtym czasie, mająca na celu uniemożliwienie dostania się na teren zakładu osób niepowołanych oraz kradzieży. W konsekwencji dwaj właściciele stanęli przed sądem oskarżeni o zabójstwo pierwszego i drugiego stopnia. Wydarzenie to przyczyniło się do powstania kilku komitetów i stowarzyszeń mających na celu poprawę bezpieczeństwa w publicznych zakładach pracy."
"W 1910 roku Międzynarodówka Socjalistyczna w Kopenhadze ustanowiła obchodzony na całym świecie Dzień Kobiet, który służyć miał krzewieniu idei praw kobiet oraz budowaniu społecznego wsparcia dla powszechnych praw wyborczych dla kobiet. W konferencji udział wzięło ponad 100 uczestniczek z 17 krajów, w tym trzy kobiety po raz pierwszy wybrane do Parlamentu Fińskiego. Ustanowienie Dnia Kobiet zostało przyjęte w drodze anonimowego głosowania, bez ustalania dokładnej daty jego obchodów[3].
19 marca 1911 roku po raz pierwszy Międzynarodowy Dzień Kobiet obchodzono w Austrii, Danii, Niemczech i Szwajcarii. Domagano się prawa kobiet do głosowania i obejmowania stanowisk publicznych, praw kobiet do pracy i szkoleń zawodowych oraz zaprzestania dyskryminacji w miejscu pracy. 25 marca tego roku wiele robotnic zginęło w pożarze fabryki Triangle Shirtwaist[4]."


Jak widzicie Dzień Kobiet to nie goździki i rajstopy, to śmierć i poświęcenie. Inne kobiety oddały za nas życie - abyśmy mogły głosować, pracować, edukować się. Abyśmy mogły stanowić o sobie samodzielnie a nie być traktowane jako istoty niższego rzędu. Dlatego właśnie moim zdaniem to nie mężczyźni powinni w ten dzień świętować - to my same powinnyśmy to robić z szacunku dla kobiet, które oddały swoje życie za to, aby nasze wyglądało inaczej.



Polecam Wam zapoznanie się z całym artykułem na temat naszego święta. I oczywiście życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji Naszego Dnia. Bądźcie zawsze sobą i nie pozwólcie sobie wmówić, że ktoś może decydować za Was. Nie ważne czy wolisz karierę, czy wolisz spełniać się w roli w matki i gospodyni, czy chcesz łączyć wszystkie role i rozwijać się na wielu płaszczyznach - każda droga jest dobra, tak długo jak jest Twoja i nie pozwalasz by ktokolwiek dyktował Ci jak masz żyć. Bądź kobietą - bądź sobą - dla siebie :)

piątek, 7 marca 2014

Yves Rocher, Reflets Naturels, Natural Highlights, Szampon do włosów brazowych z chinowcem - analiza składu

Bardzo miło mi czytać Wasze komentarze, w których piszecie, że lubicie moje analizy składu! Daje mi to dużego kopa do pisania dalszych postów! Dziś moja pierwsza analiza szamponu, a będzie to szampon do włosów brązowych Yves Rocher. Producent deklaruje, że szampon nie zawiera silikonów. Produkt ma za to zawierać wyciąg z chinowca o naturalnych właściwościach barwiących oraz bazę myjącą pochodzenia roślinnego. Nie wiem ile w tym prawdy, ponieważ już na pierwszy rzut oka na skład każdy rozpozna SLES. No ale dajmy mu szansę i przyjrzyjmy się dokładniej:

źródło

Skład:

  • aqua - woda
  • sodium laureth sulfate - substancja myjąca, ma bardzo dobre właściwości pianotwórcze,  potencjalnie drażniąca (ale niekoniecznie), wykazuje silne działanie odtłuszczające i wysuszające
  • sodium cocoamphoacetate - bardzo łagodna substancja myjąca, pochodna oleju kokosowego, wygładza i nadaje włosom połysk, łagodzi działanie SLES
  • cocamidopropyl hydroxysultaine - substancja pianotwórcza, ma działanie antystatyczne, zmiękcza i wygładza włosy, łagodzi działanie SLES
  • cocamide MIPA - renatłuszczająca substancja myjąca - odbudowuje barierę lipidową
  • propylene glycolsubstancja nawilżająca oraz ułatwiająca penetracje innym składnikom
  • sodium chloride - sól, stosowana do zagęszczania kosmetyku, wysusza i piecze
  • PEG-40 hydrogenated castor oil - substancja odtłuszczająca, bardzo bezpieczna
  • parfum - zapach
  • citric acid - naturalny konserwant, ma działanie zmiękczające, reguluje pH
  • polyquaternium-10 - zapobiega elektryzowaniu się włosów, ułatwia rozczesywanie
  • cinchona succirubra bark extract - wyciąg z kory chinowca soczystoczerwonego
  • benzyl alcohol - konserwant a jednocześnie substancja imitująca zapach jaśminu, może uczulać
  • methylchloroisothiazolinone - konserwant
  • methylisothiazolinone - konserwant, może uczulać
  • CI 14700 (RED 4) - barwnik czerwony
  • CI 42090 (BLUE 1) - barwnik niebieski

Podsumowanie:

Producent jawił przed nami wizję bardzo naturalnego szamponu. A ja mam wrażenie, że jesteśmy robieni w trąbkę i to nie troszkę a nawet bardzo. Mamy tutaj SLES uważany za niezbyt pozytywny składnik, wiele włosomaniaczek go unika - na pocieszenie mamy inne substancje myjące, które łagodzą jego działanie. Mamy 2 substancje, które pomogą zwalczyć przesuszenie po SLES i troszkę składników antystatycznych. Ale mamy też sól, zwykłą sól, którą dodaje się jako najtańszy zagęstnik do najzwyklejszych szamponów. A jak działa sól na włosy? A no jak działa wie każdy, kto kąpał się w morzu. Znalazł się też ekstrakt z chinowca, gdzieś na szarym końcu, kilka pozycji za zapachem (a jak wiecie wszystko co jest dalej niż parfum jest w ilościach śladowych). No i ten chinowiec miał nam dawać naturalne barwienie, ale chyba producent uznał, że to za mało, bo okrasił wszystko barwnikami. Zgodne z obietnicą jest tylko to, że nie zawiera silikonów.

Moja opinia:

Szampon znajduje się w niedużej, półprzezroczystej brązowej butelce. Ku mojemu zaskoczeniu szampon okazał się czerwony, nie zrobiłam swojego zdjęcia, ale jak wygląda możecie zobaczyć na zdjęciu blogerki strawberry125 - tutaj. Patrząc na skład nie ma się co dziwić, ale jednak ja mam włosy w chłodnym odcieniu brązu, nie lubię na nich czerwonych refleksów i nie chciałabym, aby takie się pojawiły. No i się nie pojawiły. Nie widzę żadnej zmiany koloru ani jakichś refleksów, blasku. Sam szampon ma konsystencję glutka (takiego wracającego do butelki, pewnie wiecie o co chodzi), pieni się średnio. Wg mnie wysusza włosy, czuje takie charakterystyczne szeleszczenie.


A jak Wasze wrażenia? Zadowolone, zawiedzione?


środa, 5 marca 2014

Ja radzić sobie z podrażnionymi pachami?

Do napisania tego posta zainspirowała mnie Lilly Marlenne już dawno temu. Pomysł na posta został zapisany i tak sobie siedział, aż przyszedł czas by go w końcu zrealizować :)

źródło

Ogólnie nigdy nie miałam problemu z podrażnionymi, swędzącymi pachami. Oczywiście do czasu. Któregoś pięknego letniego dnia uznałam, że czas spróbować czegoś, dzięki czemu nie będę pocić się wcale. Padło na Antidral. To co zrobił z moimi pachami przechodzi ludzkie pojęcie - swędziały tak, że miałam ochotę je sobie wyrwać byle by ulżyło! Oczywiście odstawiłam to cholerstwo, ale przykra przygoda zostawiła swój trwały odcisk - teraz podrażnia mnie już wiele antyperspirantów.

Co może być przyczyną podrażnienia/swędzenia?

Oczywiście golenie i depilacja, składniki drażniące w kosmetykach oraz to co chyba najbardziej mi teraz dokucza - wysuszenie skóry przez antyperspiranty. Inną możliwą przyczyną jest uczulenie na nikiel - kontakt z metalowymi przedmiotami zawierającymi nikiel (np. pęsetą) powoduje u osób uczulonych silne swędzenie, podobne do ukąszenia komara.

Jak się ratować?
  • nawilżanie - to jest to co pomaga mi najbardziej. Gdy myślimy o posmarowaniu się balsamem to pachy rzadko wchodzą w skład miejsc, które nawilżymy a nie należy o nich zapominać! Gdy moje pachy są podrażnione smaruje je na noc niezawodnym kremem Nivea, ale możecie też użyć dowolnego masła do ciała. Przy mocnym podrażnieniu dobrze sprawdzi się maść z alantoiną, ponieważ działa przeciwzapalnie i pobudza gojenie.
  • zmienienie sposobu depilacji lub golenia - wiadomo, że nie przestaniemy usuwać włosów pod pachami, bo kto by chodził z krzaczorami? ;) Ale być może metoda, którą stosujesz nie jest dobra dla Ciebie. Może maszynka, której używasz jest zbyt tępa i podrażnia Ci skórę?  Nigdy nie podkradaj maszynki chłopakowi, miej swoją, porządną i pamiętaj o jej regularnym wymienianiu!
  • używanie antyperspirantów dla wrażliwców - tutaj znalezienie swojego typu nie będzie łatwe, bo naprawdę większość antyperspirantów wysusza skórę bardziej niż mniej. Ważne aby środek, który wybierzecie nie zawierał alkoholu. Ja jestem wierna Lady Speed Stick w żelu, lubię go i najczęściej używam, ale wiele dobrego słyszałam o antyperspirantach Dove, ponoć są bardzo delikatne dla skóry. Jeśli Wasza skóra jest bardzo wrażliwa pomyślcie o produktach aptecznych np. Vichy dla skóry wrażliwej.
  • szukanie metod alternatywnych - i tutaj wkracza ałun, o którym dowiedziałam się dzięki Martynie. Więcej o nim i jego właściwościach możecie przeczytać tutaj. W skrócie ałun jest naturalnym środkiem, który zapobiega poceniu i przykremu zapachowi a co najważniejsze - jednocześnie ma właściwości gojące i łagodzące podrażnienia! Czyli dla wrażliwców idealny.
 
Jeśli wyżej wymienione sposoby nie przyniosły ulgi a podrażnienia nie chcą zniknąć to znak, aby udać się do dermatologa!


poniedziałek, 3 marca 2014

Gdzie moje miliony?! Odżywka Gliss Kur Million Gloss - analiza składu i recenzja

Jak wiecie z poprzednich postów bardzo zainteresowała mnie najnowsza seria Gliss Kur Million Gloss przeznaczona do włosów matowych. Nie mam wprawdzie matowych włosów, bo dzięki regularnemu olejowaniu są w całkiem dobrej kondycji, jednak bardzo kusiła mnie możliwość nadania im jeszcze większego blasku. Skuszona pięknie połyskującym turkusowym opakowaniem zakupiłam odżywkę Million Gloss kilka tygodni temu. Zawarte w produkcie Gloss-Elixir i kompleks Płynnej Keratyny miały zapewnić mi "łatwe rozczesywanie oraz długotrwały blask" - cytując producenta.

Rzućmy więc najpierw okiem na skład:





Skład:

  • aqua - woda
  • cetearyl alcohol - emolient, tworzy na włosach warstwę chroniąca przed odparowywaniem wody, przez co nawilża, zmiękcza i wygładza włosy, składnik ten polecany jest szczególnie zimą ponieważ chroni przed działaniem czynników zewnętrznych
  • quaternium-87 - wygładza włosy i chroni przed uszkodzeniami mechanicznymi, zmywalny wodą
  • stearamidopropyl dimethylamine - naturalny składnik zastępujący silikon, zmywalny wodą, ma działanie antystatyczne i wygładzające
  • dimethicone - silikon, zmywalny łagodnymi środkami myjącymi (BabyDream, Facelle), silnie nawilża i wygładza włosy, ma właściwości silnie nabłyszczające włosy, wykazuje działanie antystatyczne
  • citric acid - naturalny konserwant, ma działanie zmiękczające, reguluje pH
  • distearoylethyl hydroxyethylmonium methosulfate - wygładza, zmiękcza i działa antystatycznie
  • isopropyl myristate - emolient, zmiękcza i wygładza włosy
  • Prunus armeniaca kernel oil - olej z pestek moreli
  • hydrolyzed vegetable protein PG-propyl silanetriol - silikon rozpuszczalny w wodzie, antystatyk, ułatwia rozczesywanie i nabłyszcza
  • panthenol - prowitamina B5, hydrofilowa substancja nawilżająca
  • cocodimonium hydroxypropyl hydrolyzed keratin - zapobiega elektryzowaniu się włosów, nawilża i wygładza włosy
  • hydrolyzed keratin - keratyna, substancja nawilżająca i zapobiegająca elektryzowaniu się włosów
  • glycerin - substancja nawilżająca, ułatwia wnikanie we włosy innych substancji odżywczych (pełni funkcję transportera)
  • propylene glycolsubstancja nawilżająca oraz ułatwiająca penetracje innym składnikom
  • phenoxyethanol - konserwant
  • sodium methylparaben - konserwant, uznawany za bezpieczny
  • parfum - zapach
  • dimethiconol - silikon zmywalny bez sls, emolient, wygładza i nadaje połysk
  • polyquaternium-67 - wykazuje działanie antystatyczne
  • hexyl cinnamal - substancja imitująca zapach jaśminu
  • benzyl salicylate - składnik kompozycji zapachowych
  • potassium sorbate - konserwant
  • CI 42053 - barwnik zielony

Podsumowanie:

Nie da się tej odżywki nazwać złą pod względem składu - posiada wiele składników kondycjonujących, nawilżających oraz nabłyszczających, czyli wszystko czego trzeba, by nazwać ją dobrą dla matowych włosów. Podoba mi się to, że producent nie skupił się na oblepieniu włosów obciążającymi składnikami a na ich silnym nawilżeniu. Owszem w składzie znajdziemy silikony, ale są one łatwo zmywalne delikatnymi detergentami, więc nie ma obaw by się odkładały.

Moja opinia:

Odżywka w konsystencji wydaje się lekka (nietłusta), koloru bardzo delikatnej morskiej zieleni. Zapach niestety wg mnie pozostawia wiele do życzenia, jest morsko-chemiczny, dla mnie niezbyt przyjemny a na włosach czuje go długo. Moje pierwsze wrażenie po zastosowaniu tej odżywki nie było rewelacyjne. Włosy mocno piją odżywkę, więc nie jest bardzo wydajna. Producent nie podał na opakowaniu jak długo należy ją pozostawić na włosach, więc ja trzymałam około 10-15 minut. No i tutaj dochodzimy do kwestii "miliona lśniących refleksów" - hmm, gdzie podziały się moje? Owszem włosy się błyszczą, ale nie bardziej niż po olejowaniu czy kallosie. Jest za to inny plus - silne nawilżenie. Włosy naprawdę są po tej odżywce miękkie i delikatne, gładziutkie jak tafla, ale nie obciążone ani oblepione. Najlepiej zareagowały włosy przy głowie - czyli te najzdrowsze i najmniej porowate, dlatego myślę, że ta odżywka sprawdzi się właśnie u dziewczyn z niskoporowatymi oraz cienkimi włosami (nie obciąża).

A jak Wasze odczucia? Miałyście? Chciałybyście spróbować?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...